Bajeczka o szczęściu maskotki

I
Chyba znacie: – śmieszniutka malutka
– szary Mickey w czerwonych majtaskach –
tors – aksamit gładziutki błyszczący –
– tak się chce go paluszkiem pogłaskać!
W rękawiczkach niebieskich rączęta i zbyt długie i sztywne kulaski,
oczka lśniące –
– czarniutkie bisiorki –
– a zaś w brzuszku mechanizm półpłaski;
trzeba mocno nakręcić sprężynkę
siedee razy –
lub osiem –
lub dziewięć,
Wtedy Mickey
kozłuje i fika – –

II
O konstrukcji maszynki nic nie wiem.
Wiem to tylko, że Mickey się kocha;
jego miłość ma oczy z jaspisu –
– mały cudek współczesnej maszynki śni o szczęściu pobladłych markizów.

III
Ukochana odwiedza go co noc, kiedy w ciemność spływają kontury.
Cichuteńko rozgląda się wkoło i wybiega zwinniutko z swej dziury.
Chyba wiecie już, kim jest ta „ona” – zwykłą myszką
(truć myszy trza jadem!)
lecz dla Mickey jest ona królewną
i zakwita w różową balladę.

IV
Co noc myszka najada się bułki w wpółotwatym bufecie do woli,
potem skacze prędziutko stęskniona na krzesełko –
a potem na stolik –
Mija małpki –
flakony –
i pieski –
potem szklane omija, drżąc kotki –
wreszcie płonąc, – wstydliwa i słodka,
tkliwie łebek całuje maskotki

V
Lecz wiedziałam: o n nie był szczęśliwy –
płakał nawet –
wiedziałam na pewno!
Musiała przecież wciąż siedzieć bez ruchu
no – i nie mógł całować królewny –
Więc zechciałam najlepiej, najlepiej –
Któż mógł wiedzieć, że tak to się stanie!?
Nakręciłam malutką maskotkę raz przed jednym północnym spotkaniem.

VI
Przyszła myszka, jak zwykle cichutko i wskoczyła na płytę stolika.
No, – a Mickey jak zaczął kozłować –
i przewracać się,
tarzać –
i fikać!
No – i myszka uciekła w mig piszcząc
i nie przyszła już nigdy doń w gości –
A ja chciałam mu szczęście wszak przynieść, bo mi szczęście
przynosił w miłości.

6 stycznia 1933

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka