Spleen

Potłukłabym na drobne szkło pobladłych markiz główki,
rozbiłabym na miałkość drzazg brzuchate osramówki,
skopałabym lustrzaność tafl, aż pękłyby z odklaskiem,
deptałabym na żwir i piach czerepy luster z trzaskiem,
aniołki połamałabym o szklanych, lśniących zadkach –
– a potem klęłabym: u-uch! Jak klnie się w mięsnych jatkach!
Stanęłabym i klęłabym psią krwią – cholerą jasną,
pod boki bym ujęła się: niech czarci w pysk was trzasną!

Lecz pardonnez moi messieurs et vous, madame kochana –
nie zrobię tego, Boże broń, wszak jestem w y c h o w a n a –

Na samotność minioność naniżę – –
Zmieszam karty przeszłości – jak gracze – –
i przeżegnam się smętkiem – jak krzyżem:
– wszystko mogło być przecie inaczej – –
– będę śniła o szarych godzinach –
jednostajnych etiudach, jak „Czerny” –
– będę miłość wyblakłą wspominać –
białe ręce – kamee na czerni – –

26 stycznia 1933

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka