Listy

Czasem wie się, że nic nie kryją białe listy pachnące drogą,
choć się trzyma je nie otwarte, by przeczucie zabarwić w błogość –
Czasem lila, albo różowe wróżą ciszą zachody słońca
i umieją sentymentalność bladziuteńką czułością trącać –

Przemilczając beztreścią słowa, lub haftując treścią milczenie,
mogą wmówić oczekiwanie, lub odżegnać miłość znudzeniem,
mogą nizać się na rozłąkę i wypełniać ją rzędem pereł,
lub uprościć ją zapomnieniem – beztęsknoty grudniowym sterem –

W rzeczywistość ujętych stemplem jest ich wiele – bezkresny milion
w poniedziałek chlebne zwyczajnie może przynieść je wprost pocztylion
w życiu mieszczą się tak najzwyklej, niby w jego torbie skórzanej,
nie umieją kraść z losu zdarzeń i zamieniać w burze niezdarzeń

Lecz jest jeden – taki czekany – nie spodziewam się go z daleka
na milionych tych spodziewanych, których przecie nigdy nie czekam.
Jest ten jeden nienapisany – na miliony milionów jeden
(mógłby przybyć w dużej kopercie ubarwionej w jasną rezedę)

Gdyby przyszedł – (w milczącej ziemi śpi fijołków wonna szczęśliwość)
gdyby przyszedł – (w szemrzących sosnach drzemie jeszcze jasne igliwo)
gdyby przyszedł – (ludzkie uśmiechy kwitną jeszcze na ustach blado)
Trzymasz w dłoniach pąk nowej wiosny, nierozkwitły, jak moja radość.

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka