Sierpniowa mięta w grudniowym ranku

Elektryczność żółtawa, zmęczona pieści z wstrętem anemię poranka –
dobrze byłoby skwiecić na chwilach letni sen o zielonych altankach
Mechanicznie przewraca się kartki
kolejnością
szelestów
skrzypiących
(– a w południa sierpniowe na skwerach żwir i żużle też skrzypią – gorące)

Szukam? –
– w nocy znalazłam pytanie –
tylko nie wiem, jak brzmi ono w mowie;
na przypadkiem otwartej stronicy chcę odnaleźć nieznaną odpowiedź.
Poplot słów niełączących się nigdy nieprzyjaźnie spogląda na siebie.
Szukam?
w słowach bezładnych, przytrafnych
coś odrodzę –
coś stworzę –
coś zgrzebię –

Mechanicznie przewraca się kartki –
po kolei –
tak, tak –
po kolei;
zdania mglą się szarym zwątpieniem,
zdania błyszczą błękitną nadzieją – –
Szukam?
zdania ścierają się milcząc –
Szukam?
zdania się niszczą nawzajem –
(dobrze byłoby chwile okwiecić)
Szukam?
w nocy znalazłam pytanie.
Z przedostatniej złożonej wpół kartki,
z przedostatniej stronicy wymiętej –
wypadł cienki, pobladły – liliowo, z a s u s z o n y   s i e r p n i o w y  k w i a t  m i ę t y.

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka