Chińskie bajki o La-licie - 4. Powrót La-lity

I
A żółty Chińczyk Fa-jo wyrzeźbił trzy laleczki –
a porcelanowe gejszy –
jedwabne panieneczki –
a jedną nazwał La-li,
a drugą nazwał Li-ta
a trzecią nazwał Ta-la
(całował i nie pytał)
Czasami im powiadał: „Raz jedną ukochałem”.
A każda z nich cząsteczką La-lity była małej;
jej oczy miała La-li –
jej złote włosy Li-ta
jej włosy małe Ta-la
(całował i nie pytał).
Zaś wszystkie miały serca z glin rzecznych najzwyklejszych,
jedwabne panieneczki –
porcelanowe gejszy –

Aż tysiąc dziewięćsetny trzydziesty któryś raz tam
powrócił maj na ziemię i kwiecie wszędzie szastał
(Konwalie, lwiząb, złocień, rezeda, chabry, mięta,
rozmaryn, bratki, groszek, narcyzy i lawenda)
zaś śmieszny Chińczyk Fa-jo świętował dwa powroty:
La-lita powróciła,
wróciła z majem złotym
wróciła smutna, smutna,
śmiech skradły jej oddala.
(rozmaryn i narcyzy? – rezeda i konwalie? –)

II
A raz tam pod lasem ciemność była w krąg
a raz woń kaczeńców pod las przyszła z łąk
a wieczór miał gwiazd moc, – no i westchnień moc,
a walczyły dwie miłości pod lasem raz w noc;
na życie –
ma wiosnę –
na śmierć –
grób –
nietrwanie –
na zachwyt –
na rozkaz –
na ból –
płacz
i łkanie –
ciemność była w krąg, – woń kaczeńców z łąk –
gwiazd i westchnień moc.
A walczyły dwie miłości pod lasem raz w noc,
z dłońmi tworzącymi – usta całujące –
z sercem przyrzeczonym – serce miłujące.
O cud ukochania
hej – raź – i w pierś bij –
czy twój będzie? –
czy mój będzie? –
mój – ?! – twój – ?! – mój ?! – czyj – ?! –

III
Chińczyk Fa-jo połamał wszystkie swoje laleczki
(gejszy porcelanowe –
jedwabne panieneczki –)
i poszedł ciężko wzdychać pod las, gdzie wiosna nowa,
bo nie miał już nikogo, by z majem ucałować.
A pod lasem gwiaździsta niebios płachta stokrotna –
a pod lasem La-lita drżąca – jedna – samotna –
– Chcesz, Fa-jo, dam ci kwiatów błękitnych wonną naręcz
i oddam serce twoje i pocałunków parę?

a pod las idzie świat cały, cały,
a pod las idzie świat pełen krasy
i do serca, które nagle pokochało
płyną góry, doliny i lasy –
– – – – – – – – – –
płyną kwiaty – płyną słońca uczuć – płynie tęcza – morze tęcz i blasków,
płyną ściany sfalowanych ogni i przepaści przepromiennych brzasków –
– – – – – –
słodkie słowa wzruszeń wielostrunnych
i radośniki o rękach piastunnych.

29 grudnia 1932

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka