Chińskie bajki o La-licie - 3. La-lita szuka serca

I
Zielony jedwab małych pantofli raz się gdzieś zapomniał o jasnych błyskach
cień wydłużony –
szary i smutny –
płynie na ukos po równi rżyska –
łamie się czasem krzywym zygzakiem
na wypukłości garbnej pagórków –
lśniące, czerwone, krągłe korale dawno już spadły z zgniłego sznurka.

Czasem La-lita staje w pół drogi –
a cień się kładzie na wznak w bezruchu –
jest tak samotny i drżący –
na pewno strasznie się boi duchów;
słońce zachodzi –
cień się wydłuża –
blednie powoli –
płacze w bezjęku –
jest tak okropnie daleki słońca: na przeciwległym łka widnokręgu.

A potem idzie dalej La-lita,
cień dalej płynie w skos po przestrzeniach.
Czasem zamarzy cichu dziewczę o drugim cieniu dla swego cienia,
lecz przypomina sobie natychmiast, że serca szuka, marzenia bledną,
że to to samo –
że to jest jedno –

Aż raz – pod wieczór – (chłód runął na świat)
na płycie dali było dwa cienia –
drugi nieśmiało wahał się –
kulił –
giął się –
i chował –
krył od spojrzenia –
Ktoś raz zobaczył błękitne oczy i jasne włosy – złociste runo
i zechciał ogrzać maleńkie usta zmrożone zimnej (chłód na świat runął)

I cienie poszły ogrzać się w cieple; malutki domek czekał pod miastem
lecz nikt nie mówił małe La-licie,
że blisko serce chce dać jej gwiazdę
(Bo ktoś miał miłość, co się lękała samiutkiej siebie –
tak była mała,
bo ktoś miał miłość tak ogromną,
że choć tęskniła
nie pożądała)

II
A ten drugi miał palące oczy,
a ten drugi miał przedziwny uśmiech,
a ten drugi mówił dziwne rzeczy, które mogą stać się kiedyś… później
- Pójdę potem, niech no będzie wiosna, szukać serca!
(twarz się kwieci łuną)
- Dam ci serce – małe, słodkie dziewczę, za gorący, cudny pocałunek.

Za oknami dojrzał owoc nocy, który w świetle pęczniał i dojrzewał,
za oknami gwiazdy w czerń spadają,
za oknami płaczą nagie drzewa,
za oknami zimno jest i chłodno –
(a w pokoju czyjaś warga pała)
za oknami płacze czyjaś miłość – tak ogromna, wielka –
– i tak mała –
A nad ranem prosi małe dziewczę o to serce kiedyś obiecane
znikł przedziwny uśmiech, co czarował i palące oczy –
– – a nad ranem – :
– Dam ci serce – małe, śmieszne dziewczę – jeśli pragniesz i wierzysz weń święcie
przyślę tobie w wielkim, krągłym pudle
z zabitego na twą część cielęcia!

Za oknami płacze czyjaś miłość –
tak ogromna, wielka
i tak mała –

III
Zielony jedwab małych pantofli raz gdzieś zapomniał o jasnych błyskach
cień wydłużony –
szary i smutny –
płynie na ukos po równi rżyska
łamie się czasem krzywym zygzakiem
na wypukłości garbnej pagórków –
lśniące, czerwone, krągłe korale dawno już spadły z zgniłego sznurka.

18 grudnia 1932

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka