Juchasy

I.

A czy znasz — ty Juchasa, to dziecko natury,
Piękne lica jak senne widzenie malarza,
Z chmurą włosów i orlem okiem co odtwarza
Swobodę młodej duszy, dziką jak te góry...
W szałasie stary Baca gajduje, króluje,
A juchasy śpiewają, skaczą i słuchają.
W koło Bace wieczorem przy ogniu siadają,
A pieśniom ich zdrój dziki trzód dzwonek wtóruje —
«Tak pędzi dobry Jezus swe trzódki do nieba!»
Śpiewa młode pachole, z swobodą na czole
I gna przed sobą owce, bo skał jemu trzeba!...
Im gdy smutny fujarki swej głosem wypłacze
Duszę!... a kiedy wesół, to po wirchach skacze,
Kędy drży dzika koza — i sam orzeł kracze!...

II.

Patrzcie! płonie ognisko... Juchasy do koła
Siedzą, leżą i ostrzą kosy, w koło skały...
A przy nich drzymie duży pies jak mleko biały...
Przechodzi górska burza, jaśnieją skał czoła,
Tam już szumią potoki wezbrane przez hole
Oj! tak z gór pędzi Juchas, ptaszę nieuczone
Bez nich uśnie, jak wody rybki pozbawione —
Wolę go — jak czarowne Indyjskie pacholę...
I patrząc na tę garstkę przy bratniej wieczerzy,
Zdało mi się, że widzę Betleem pasterzy —
Którym anioł zwiastował, że już słowo ciałem!...
O! i wam kiedyś może ludu mój ubogi
Błyśnie anioł zwiastować skrzydłem swojem białem,
Że wyostrzył pioruny Pan na swoje drogi!...

III.

W rozpędzie dzika koza na wodospad sadzi,
Gdy otchłań przeskakuje — tuż nad nią się waży

By spaść Karpacki orzeł — !
A Juhas na straży
Zmierzył — palnął! krzyknęli Juhasowie radzi!
Od jednej kuli orzeł zwinął się — i runął
Bijąc skrzydłami, jako gwiazda spadająca,
A od drugiej — już koza zdrój przeskakująca
Padła... i zfarbowany potok na nią lunął...
«A któż was tak wyuczył mój bracie Juhasie?»
«Ojciec co na Wiśniczu hen! chudzina dysze!»
«Z Chochołowa go wzięli!»
«A gdyby też w czasie
«Stanęło Polskie wojsko?... szlibyście na wroga?»
«Z ciupagi i flintami!... Jak dla Pana Boga!»
«Dajże mi pióro z orła!»
«Ja to krwią zapiszę...»

Czytaj dalej: Morskie Oko - Władysław Tarnowski