Jak Tatrów pierś rozległa w tej dzikiej dolinie!
Nad nią zwiesił się Giewont olbrzymim snem wieków,
Z nad niego błyskawice ogniem swych powieków
Gonią w przestrzeń, gdzie Biały Dunajec z skał płynie!
Brzegiem jego gdy idę, witam ten kościołek
Drewniany — pełen śpiewu jak ul brzęku pszczółek,
Wonny wonią modlitwy, wzniósł pokorne czoło!...
Dalej gwiazdy po skałach chaty pną się w koło,
Tam na wzgórzu Krzeptówka!... o fujarki grajcie!...
Trąbacz szczeka!... powracam! kochani witajcie!
O dolino urocza! z drzew i zdrojów szumem
Zaludniłem twą przestrzeń wspomnień moich tłumem!
Jak odzew leśny, który nad kwiaty przewiewa,
Dokąd im serce wtórą zwrotką nieodśpiewa!...