Żołnierz nieznany

Pękł wystrzał honorowy.
I huk ostatni plusnął w powietrze kamieniem.
Dostojnicy odkryli łysiejące głowy.
Zapadło milczenie.

Sekunda — dwie — trzy — cztery —
Milczeć i stać! Do cholery!
Tramwaje! auta! stać! psiakrew!
Tu — dziś — się — honoruje krew — przelaną krew!

Sekund pięć — siedem — osiem — dwanaście...
Szept, jak świecę, zdmuchnijcie, zagaście...

Nad tłumem cisza nieba osiadła straszliwa...
Chłop w zbitej gęstwie stanął, na boki się kiwa,
I myśli — czemu wszystko milczy jak zaklęte?
Czemu sześćdziesiąt sekund zrobiło się święte?
A cisza krzyczy hukiem sześćdziesięciu sekund,
Ile — po czterech latach — człowieka — zostało — w człowieku.

Sekund dwadzieścia — trzydzieści — czterdzieści —
Wiatr flagami na dachach szeleści...

Huk milczenia obudził żołnierza:
Nastawił dziurę w czaszce, wybitą przez granat.
Słucha, jak cisza grudą o trumnę uderza,
Jak skowronki nad polem pośpiewują zrana,
Jak ziemia dyszy zwolna westchnieniem głębokiem...

Pięćdziesiąt dziewięć — sześćdziesiąt — Huk!
Ulewa ćwieków runęła na bruk.
I piechota ruszyła z miejsca — równym krokiem.

Czytaj dalej: Młyny - Władysław Sebyła