Inżynier:
Gdyby móc nałożyć obręcze na morza
I tamy wystawić wiatrom,
Wybudować dla rzek proste łoża,
Spłaszczyć czuby wysokim tatrom.
Gdyby móc spotęgować, obliczyć
Z dokładnością do nieskończonej,
Jaka gwiazda za lat sto zakrzyczy
W tej sztabie rozpalonej.
Gdyby móc....
My zliczymy, zważymy,
Roztopimy, skrzepimy, złączymy,
Zawiesimy lampy olbrzymy,
I wsłuchani w miarowy serc stukot,
Doczekamy dalekiej chwili,
Gdy zgodnie z naszą nauką,
Przyjdzie ten, który się nie omyli,
Gdy z głębokiej, podniebnej dziczy,
Głos nieznany do niego zakrzyczy.
Burza:
Inżynierze! To szumi las. To szumi czas.
To zbuntował się zielony ocean.
To deszcz niespodziewany mży.
To wiatr nieujarzmiony wyje.
To ryknęły pod ziemią lwy.
Powodzią wezbrały w rzekach wiosenne pomyje.
To serce w skupieniu stuka.
Oszukany szczurołap się modli.
Sam przecież siebieś oszukał,
Sam zrobiłeś w rachunku błąd.
Miljon wolt! — Za wysoki był prąd...
Za wysoki...
I urwały się zachodnie obłoki,
I wydarły się chmury z kleszczów.
Runął wiatr huraganem — taranem
Na obmokłe gałęzie leszczyn.
To twój błąd, to błąd, że jest burza:
Jedna gwiazda w żelazie wybuchła.
Nie wiedziałeś...
Dlatego szumi wiatr i niebo w morzu się nurza.