Obrazek Starego Miasta

Targ zapachniał — i dusznej komnatce
Śle woń jarzyn przez otwarte okno.
Wyśpiewuje tam kanarek w klatce,
Ciernie w wodzie poświęconej mokną,
Zegar szczęka i widać na ścianie
Chrystusowe wśród łotrów konanie.
 
Wielki smutek i wielkie ubóstwo
Wyzierają z każdego zakątka.
Całym zbytkiem: fotografii mnóstwo,
A twarz na nich każda — to pamiątka
Dni minionych, zapomniane hasło,
Łuna słońca, co we krwi zagasło...
 
Na spłowiałym od czasu papierze
Wyglądają niepewnie, jak duchy.
Wszystko jacyś nieszczęśni rycerze,
Jakieś dumne, chociaż smętne zuchy;
Tłum upiorów, co wstał na Zaduszki,
W barankowe ubrany kożuszki...
 
Uśnieżony bór za tło im służy,
A nad nimi niebo zimne, szare...
Wszyscy myślą o jakiejś podróży,
Wszyscy niosą młodość na ofiarę,
Wszystkim drogę wskazuje z daleka
Śmierć, co na nich w leśnych mrokach czeka.
 
Ta staruszka ślepa, której oczy
Wypaliły żary — nie pioruna,
Jeśli zechce, obraz wam roztoczy,
W którym miga strasznych wspomnień łuna,
I o każdej z tych spłowiałych twarzy
Krew mrożącą opowieść wygwarzy...
 
Lecz nie teraz... Katedralny dzwonek
Uniósł teraz jej duszę daleko,
I, z cielesnych zwolniona obsłonek,
Szepcze — ogień mając pod powieką
I na licach suchotnicze plamy —
„Odpuść, jako i my odpuszczamy!..."
 
1884

Czytaj dalej: Deszczyk - Wiktor Gomulicki