Lat pięćdziesiąt ważył pieprz i kawę —
I rwąc wszystkie serdeczne ogniwa,
Depcząc miłość, młodość i zabawę
Zebrał milion. Dzisiaj odpoczywa.
Jego pałac — sen zmieniony w jawę,
Jego ogród — Arikadia prawdziwa;
Kwiaty przed nim gną główki jaskrawe,
Chór słowików pierś dla niego zrywa.
Oto siedzi w swym wózku jak w niszy;
Kurcz ma w nogach, na oczach ślepotę;
Stół odepchnął z jedzeniem — i dyszy...
Cóż więc zyskał za serca martwotę,
Za dni w mroku wleczone i ciszy?
Do wygodnej trumny wieko złote!