I lej, do tańca, dziewuchy,
Zagraj, dudko Jaśkowa!
Cóż to, grajku, czyś głuchy?
Co tak siedzisz jak sowa?
Ano! żywo, do licha!
Cóż to wam się przydało,
Każden siedzi i wzdycha,
Czy złe ludzi spętało?
Bartek z boku spoziera,
Łzy rękawem ociera,
A dziewuchy, parobcy
Jak nie swoi, jak obcy.
Gdy tak Maciek ochoczy,
Każdy przetarł swe oczy,
A Jan stary zza sioła:
"Grajżc, grajku!" zawoła.
Chwycił Józef za basy,
Żwawo smykiem potoczył;
Maciek w taniec wyskoczył.
Ognia dały obcasy.
OJ ta dana, oj dana,
Dołóż moja kochana!
Cóż to grajko tak smutnie?
Wesołego niech utnie,
Bo ja na złość muzykom
Śmieję się i wykrzykom:
Oj ta dana, oj dana,
Dołóż moja kochana!
Co mam nie być wesoły!
Spaliły się stodoły,
Kłopot sobie nie zadam.
Kędy zboże poskładam:
Bo je grady złożyły,
Pocięły i zmłóciły.
Oj ta dana, oj dana,
Dołóż moja kochana!
Co mam nic być wesoły!
Mój majątek dwa doły,
A w onych dołach żona
Z małym dzieckiem złożona.
Z małym dzieckiem złożona.
Oj ta dana, oj dana.
Dołóż moja kochana!
Grajże, dudko wesoła,
Toć na mnie nikt nie woła,
Nikt nie czeka stęskniony
W mej chułupie spalonej.
Oj ta dana, oj dana,
Dołóż moja kochana!
Żywa dusza nie żąda,
Próżno człek się ogląda,
Więc tańcuję na j szczerzej.
Jutro pójdę w żołnierzy.
Oj ta dana, oj dana,
Dołóż moja kochana!
Gdy tak tańczy ochotnie,
Cóż to grajko tak potnie?
Kropla w kroplę przez oczy
Z twarzy grajka się toczy.
Czy się zmachał od grania?
Skrzypią rzucił, podeptał,
Otarł lice sukmanem
I coś mruczał, i szeptał.
A dziewki się spłakały -
Że skrzypki grać przestały.
Bądźcie zdrowi, wy starzy,
Niechaj Pań Bóg wam darzy,
A gdy skrzypków nie stało,
By się w karczmie hulało.
Śpiewam sobie: oj dana,
Dołóż moja kochana!