Złe miasto, gdzie, ściągnąwszy brew,
Błądziłeś, czuły i szalony,
O, chłopcze! znów smakuję krew,
Na wargach nalot słony.
Opadał zdarty mściwie głos
I rudy kosmyk ponad czołem,
Jak struna rdzawa, plącząc włos
Z złym, kudłatym aniołem.
Wokoło skroni chudych bił
Płomyk, jak pyton metaliczny,
Z dymiących trzew, z rozdartych żył,
Piał twój jęk krystaliczny.
Gdy w podniebieniu tkwiący grot
Zeszywał zielonkawe chmury,
Nad Panteony wznosząc młot,
Targałeś tkliwe struny.
Ponury, w kułak zwarłszy pięść,
Kąsając wargi i wybladły,
Rozbłyskiem zębów rwałeś więź —
Patrz! rdzawe liście spadły...
Józefowi Czechowiczowi