Rdzewieją liście i siwizny
Przybywa u toczonej skroni,
Gdy blask się ołowiany kłoni
Na brąz ugoru, na ojczyznę;
Malachitowe w szronie zioła,
Jałowca fiolet u topieli,
I wyprysk srebrniejącej skrzeli,
I sine dymy ponad sioła;
Zwlekając, brzask wymiata puchy
Na spopielony pustką obraz,
Duchy motają w mgłę krajobraz
— Rozplatasz dłonie. Nikt nie woła.