Drążone jak rylcem skronie
Na pół przegiętemu w oknie
Wietrzyk skrapia — listek moknie
I, zwilżony, trąca o nie.
O, struno! na pustym stole
Gałązko Gustawa drżąca;
Na wybladłem z dawna czole
W złoty cień wyrastająca!
Rdzawe przerasta głębiny,
Nad głuchym basenem zwisa —
Aż pręgę wąską, aż rysę
Na piersi — zawrze wawrzynem.