Nic nie spadło prosto z nieba,
Nic się z chmurki nie wykluło —
Wiatr przynosi to, co wiatr...
Ziemia w kamień szczodrobliwa.
Tak więc ziemię łzą się kwasi,
Korzeń zębem się wyrywa —
Nic nie spadło prosto z nieba,
Nic się z chmurki nie wykluło.
Dziad nasz był piersiasty chłop,
Łeb miał kuty sztyletami,
Nos na bakier, uszy z głowy,
Stukilowy krzepki brzuch.
Zwał się Marchołt, w śliskich portkach —
A gitara w nim jak owoc.
Ledwo smyk! paluchem w strunę,
Już dymiły w trony króle.
Czule śpiewał, gniewnie śmiał się,
Na dzban wody bidnym dał się,
Starym matkom synem stał się,
Taki chłop.
Pieroński chłop.
Wy, co ledwo że kwilicie,
Smarujecie coś w poszycie,
Posłuchajcie — rąbie dzwon,
Marchołt bidę w bary klepie.
Hej, niedźwiedzie na jarmarkach,
Tańcujące małpy różne,
Senatorom dyga brzuch,
W który Marchołt godzi nożem.
Nic nie spadło prosto z nieba,
Marchołt gdyby spadł, to dziura —
Wyrósł z krwawych kolan matki,
Mógł się mścić i nieba żądać.
Bo widzicie: Bóg gdy kleił,
Skleił takich, co panują,
Ale kiedy ci kantują,
Bóg ulepia wielkie łby.
I bum! rąbie prosto z ziemi
Marchołt gruby a wnikliwy,
A gitara w nim jak owoc,
W giętką strunę smyk! i brzdęk!
Kocioł smoły przytaczają,
Ładne panny sprowadzają,
Tuż przy ogniu je sadzają,
Marchołtowych słów słuchają.
Blask po łbie Marchołta łazi,
Bąble plaszczą w czarnej mazi,
Ktoś piosenkę płaczem skazi,
Dym rozłazi się po mazi.
Nędza rośnie przypomnieniem,
Gniew przywala brwi kamieniem,
Ostre palce ryją ziemię,
A ten: brzdąk!
I tili-tąk!
Planko, kanko, pili-planko,
Tiuli, tiuli-tali tan.
W garściach noże kiełkiem wschodzą,
Wargi psom się marszczą w trąbki.
A ten brzdąk! i tili-tąk!
Złotą rybką w strunach pluska,
Chłopy idą przez cmentarze,
Pochodniami wloką dym.
Rosną ognie nad pałace,
Magnat kopie się w pierzynach,
Pierze leci z rżących okien.
W wielki ogień mały śnieg.
Nic nie spadło prosto z nieba,
Nic się z chmurki nie wykluło,
Ziemia w kamień szczodrobliwa,
Korzeń zębem się wyrywa.