Ten uśmiech łagodny komu oddajesz?
Kto Ciebie chciał wrócić? Który nieznany?
Wciąż jeszcze przebaczać, kochać się zdajesz —
Marząca o śmierci Resztko z Sekwany...
Przyniosą Ci kwiaty: fiołki i chabry
Tak pięknie ciążące do Twojej bieli,
Zapalą lampiony i kandelabry
I będą całować płatki grążeli.
Ten uśmiech łagodny łzami okłamią,
Wzdychając, że miłość... trudna... za młodu...
Nie zgadną przenigdy, że stałaś z krtanią
Stłumioną rozpaczą i skurczem głodu.
Że wlokłaś swe ciało poprzez bulwary,
Opięta oślizłą ostatnią kiecką —
I nikt Ciebie nie chciał. Z tamtej ofiary
Pojęłaś jedynie, żeś jeszcze dziecko.
Ten uśmiech łagodny, który pożąda
Okruchu miłości, myłaś w Sekwanie,
I tylko została druga Gioconda,
I tylko zostało puste pytanie —
Czy szedłbym jak inni wielbić swą wolę,
Czy miałbym doniczkę z kwiatem begonii,
Czy kładłbym pasjanse na białym stole,
Czy może bym czytał linie na dłoni?