Ja, z pięściami wbitymi pod oczy,
Stwórca cienia chudego na ścianie —
Pożądałem twych cienkich warkoczy,
Białej ręki na wietrze rozwianej.
I wstąpiłaś do domu mojego,
Gdzie po nocach wędruję skulony
Z ciemną flaszą napoju cierpkiego
Jak alchemik z magicznym balonem.
Ty zaś czytasz przy lampie lub spodnie
Me oglądasz i martwisz się: łata!
A w mej głowie tabunem tygodnie,
Huraganem miotane mkną lata.
Wreszcie walę się w łoże jak kłoda
I bezsilny pod twymi palcami
Śnię, że rośnie krzaczasta mi broda,
Ty toporek mój ostrzysz o granit...