Płynę po morzu sinem na czarnej gondoli,
Po bokach cztery sfinksy strzegą jej złociste,
i misterna gondola z falami swawoli,
Nademną mewy zwinne i niebo przeczyste.
i coraz dalej płynę jak dusza tęskniąca,
I odbijam od brzegu w bezdal tajemniczą,
A wiatr dmie z siłą w żagle i fale roztrąca,
Łódź pruje wód zwierciadło swą piersią dziewiczą.
W dali poza mną smutek został i tęsknota,
Uciekam teraz od nich, byle łódź mnie niosła,
Może na drugim brzegu szczęścia tajne wrota
Otworzą się przede mną ... więc nie rzucam wiosła.
I w tęczową krainę, gdzie ciągną żórawie,
I ja zdążam śniąc słodko o jutra godzinie,
W duszy pieśni mam roje i żyję w obawie,
Czy dobiwszy do brzegu pieśń z łzami nie spłynie.
Wenecja, w kwietniu 1913.
Źródło: Moje pieśni, Maria Paruszewska, 1934.