Hymn do konającego Jezusa

W ciem­nym ogrój­cu w pra­sta­rym ko­ście­le
Wisi na krzy­żu Syn Boży w ko­ro­nie,
Przy­gar­nia ludz­kość, ocie­ra łez wie­le,
Zda się, że cier­nie już Mu wro­sło w skro­nie.

Gło­wa schy­lo­na, przy­mknię­te po­wie­ki,
Z pod któ­rych oczy pa­trzą jak­by łza­wo,
Tu Stwór­ca smut­nych po­cie­sza przez wie­ki,
Ucząc, że cier­pieć to czło­wie­cze pra­wo.

Śmier­tel­na bla­dość lica Mu po­kry­ła,
Gro­za ko­na­nia wio­nie od krzy­ża.
Cały Ma­je­stat bo­leść prze­peł­ni­ła,
Ona, to ona nas do Nie­go zbli­ża.

O każ­dej po­rze od świ­tu do zmro­ku
Spo­tkać tu moż­na mo­dlą­cych się szcze­rze,
I mi­mo­wo­li łza krę­ci się w oku
T usta szep­cą od­wiecz­ne pa­cie­rze.

A Chry­ste pa­trzy na nas ko­na­ją­cy,
1 cho­ciaż cuda jaw­nie się nie dzie­ją,
Czło­wiek od­cho­dzi ufny i wie­rzą­cy,
Wzmoc­nio­ny wia­rą, mi­ło­ścią, na­dzie­ją.

Bo wzrok Twój, Chry­ste, jest pe­łen li­to­ści
I mo­dlitw ci­chych sku­tecz­ne dzia­ła­nie,
Ulgę przy­no­szą cier­pią­cej ludz­ko­ści,
Mi­łość i wia­rę utwier­dzaj w nas, Pa­nie.

O, jak szczę­śli­wy, kto w mo­dli­twie szu­ka
Zbaw­czej po­cie­chy dla zbo­la­łej du­szy,
Jej nie za­stą­pi świa­to­wa na­uka,
Ani roz­luź­ni pan­ce­rza ka­tu­szy.

Ci, któ­rzy smut­ni i przez los gnę­bie­ni,
Nie­chaj po­śpie­szą w tej świą­ty­ni pro­gi,
A Od­ku­pi­ciel dolę ich od­mie­ni,
Na inne tory spro­wa­dzi ich dro­gi.

Kto To­bie ufa, ten się nie za­trwo­ży,
Choć łzy stru­mie­niem wy­try­sną ob­fi­cie,
Opie­ką swo­ją oto­czy Syn Boży,
Łaską zba­wie­nia uświę­ci nam ży­cie.

Do Cie­bie, Zbaw­co, uf­nie się zwra­ca­my,
Tyś nam osto­ją na tej smut­nej zie­mi,
Niech Two­ja wszech­moc nie po­gar­dza łza­mi.
Roz­tocz opie­kę Swą nad cier­pią­cy­mi.

Na­sze mo­dli­twy śle­my przed tron Boży,
Twa do­broć, Pa­nie, du­sze na­sze bada,
A lżej na ser­cu, kie­dy się otwo­rzy
I gdy swą bo­leść To­bie wy­spo­wia­da.

Lu­dzie ob­łud­ni, nie ła­two żyć z nimi,
A skrzy­deł or­lich nie da­łeś nam, Pa­nie,
Daj więc hart du­szy, by siły wła­sne­mi
Ów lot pod­trzy­mać aż ży­cie usta­nie.

Daj ser­ce męż­ne, niech ży­cio­we bu­rze
Świę­tej mi­ło­ści z nie­go nie wy­pę­dzą,
Niech ona kwit­nie, jak szkar­łat­ne róże,
Czło­wiek bez ser­ca, oh, ja­kąż jest nę­dzą!

Daj­że ludz­ko­ści te cen­ne klej­no­ty,
Niech ła­ska spły­wa z ofiar­nych oł­ta­rzy,
Z mi­ło­ści źró­dła pły­ną wszel­kie cno­ty,
Któż tej po­tę­dze opie­rać się waży?

Czy­taj da­lej: W noc wigilijną – Maria Paruszewska

Źró­dło: Moje pie­śni, Ma­ria Pa­ru­szew­ska, 1934.