Lecą liście powiędłe, jak na znak żałoby,
I drzewa stoją nagie, odarte z zieleni,
Wsłuchane w pieśń jesienną, co w pustej przestrzeni
Pełna smutku podąża, gdzie krzyże i groby.
Bo z cmentarnego parku zbiegły już skowronki
W kraj wiosny, gdzieś daleko, tam gdzie słońce pali
I zachodzi purpurą szkarłatnych korali,
A tu szron srebrnobiały zwarzył kwietne dzwonki.
Liście, jako tułacze, na los wiatru zdane,
Pędzą w szalonym wirze w te śmiertelne tany,
Co jak westchnienie wkrótce będą zapomniane.
Tak i po naszej śmierci — pamięć gdzieś zaginie,
Może w rocznicę zgonu ktoś pacierz odmówi,
A w dziesiątek lat później — zatrze się wspomnienie.
Źródło: Łzy-perły tom 2, Maria Paruszewska, 1912.