Od kolan twoich nie wstanę, o Chryste,
Choć Cię oblecą pioruny ogniste,
Bom ja nawykła do gniewu, do bólu!
I myśleć będę, że pszczelne to roje
Tak oblatują niebieskie pokoje,
Jak złote pszczoły z mojego gdzieś ulu!...
I myśleć będę, że jaskry gwieżdżące
Złotymi skrami tak kwiecą się w łące,
Jak na mych błoniach — gwiaździste i szczodre...
I myśleć będę, że trzęsiesz tak światy,
Jak powiew wiatru otrząsa lip kwiaty,
Że w jasnych pyłach powietrze drży modre...
I będę myśleć, że wzbity w lot ptakiem
Hufiec tak tętni błękitnym twym szlakiem
I krzesze iskry z stalnego kopyta...
Że to nie piorun, nie grom i nie burza,
Ale się w ogniach jutrzenka wynurza
I że dzień jasny nad łany me świta!
Od kolan twoich nie wstanę, o Panie,
Choć archanielskich usłyszę trąb granie
I pozew świata na wielkie twe roki...
Bo myśleć będę, że surmy to moje
Z pól, z lasów biją o niebios podwoje,
Że me żurawie tak krzyczą w obłoki.
I myśleć będę, że organ tak woła
Na senne chaty moje i na sioła,
W kościół je zowąc lipami nakryty...
Że to hejnałem zarannym gdzieś wieża
W serce uśpione mych grodów uderza,
Nad poczerniałe skróś dachy i szczyty.
I myśleć będę, że róg to pastuszy
Siwe me trzody z noclegów gdzieś ruszy,
Że koń spętany da odzew podkową...
Że nad me łany wnet zagrzmi hosanna:
— Zawitaj, Pani i gwiazdo zaranna,
Zawitaj, polnych bławatów królowo!
Od kolan twoich nie wstanę, o Chryste,
Chociaż się dźwigną wskrzeszeńce twe mgliste
Z łoża swych prochów, gdzie wieki przespały.
Bo myśleć będę, że lud mój tak płynie
Gdzieś na pasterkę, w północnej godzinie,
Od wełn swych ciemny, od lnów swoich biały...
Że lud mój idzie przez szrony i rosy,
Łkający szczęściem, zczerniały i bosy,
Zwiastując światu, iż Bóg się narodził...
I myśleć będę, że lilje to moje
I białe płyną ku tobie powoje,
Jak w on czas dawny, po ziemi gdyś chodził...
I myśleć będę, że brzozy tak liście
I kory swoje rozchwiały srebrzyście,
Że w gajach moich wiosenny wiatr dyszy...
I myśleć będę, że płótna się bielą,
Przędzione w blasku oświtłą kądzielą,
I że łez rosa polewa je w ciszy...
Że to jagnięce pokorne me trzody
Po runach chmur twych tak idą do wody,
Iżby zażyły cienistej uchrony...
Że to nie duchy, lecz sznury bocianie
Biją tak w skrzydła na wiosny witanie,
Z za morza lecąc na strzechy, na brony...
Od kolan twoich nie wstanę, o Panie,
Chociaż zobaczę otwarte otchłanie
I wielkie morze łez i zgrozę męki...
Bo myśleć będę, że krzywdy to moje
I gorzkie rosy, którymi się poję,
I własne moje wołania i jęki...
I myśleć będę, że klęczę u krzyża,
Co ponad miedze ramiona swe zniża,
W głogi obrosły, w piołuny i w osty...
Że to jest przecie znak mój, moje godła
Ten cierń, ta włócznia, co bok Ci przebodła,
Żeś miłosierny jest i prostym prosty.
I myśleć będę, że przecie nie może
Być wtóra męka i wtóre łez morze
I żeś już ze mnie wycisnął to jedno...
I myśleć będę, że bić już zaczyna
Dokonanego wykupu godzina,
Że wstaje zorza i gwiazdy że bledną...
Od kolan twoich nie wstanę, o Chryste,
Chociaż zahuczą przepaście wieczyste
I śmierć się z krzykiem zapadnie natury.
Bo myśleć będę, że grzmi już w zaranie
O trzeciej zorzy na zmartwychpowstanie,
Że straż runęła i pieją już kury...
I myśleć będę, że własną, ot, siłą
Dźwigniesz się, błyśniesz nad ziemią-mogiłą,
Promienny jutrznią i w wiecznych zórz złocie...
Że wstanę z tobą z mojego pogrzebu,
Com ręce miała wzniesione ku niebu
Na krzyżu moim, na mojej Golgocie!
Że z wieżyc moich wnet dzwon się rozbuja
Na świat, głoszący wielkie Alleluja...
Że com w łzach siała, to zbiorę w radości...
I myśleć będę, że z pól moich wstanie
W ono ogromnej nadziei zaranie
Krew ze krwi mojej i kość z moich kości!