Znacie wy czas ten, gdy stopią się lody,
Niebo z chmur jasne oblicze odsłoni,
Kiedy po długich chwilach niepogody
Budzi się wiosna wśród wdzięków i woni,
I w zieleniącej cudnej szacie maja
Na skrzydłach rączych zefirów przeleci,
Aksamit trawek rozścieli wśród gaja,
Kwiatem osypie, rosami rozświeci?
Wówczas to ziemia tak zachwycająca,
Że każda dusza ubóstwia ją młoda,
Bowiem jej szczęścia jeszcze nic nie zmącą
Gdyż i w jej życiu lśni jeszcze — pogoda.
Oh, taka wiosna i mnie już jaśniała,
Niewysłowionym urokiem poiła,
Duszę w snach cudnych marzeń kołysała,
Nowym mi blaskiem świat rozpromieniła!
Ale po wiośnie jesień zawitała. —
Powiędły kwiaty, znikły czary-wonie,
Niebo schmurzyła, uroki rozwiała,
Pożółkłym liściem zasypała błonie!
O, znacie jesień tę tyrańską, srogą,
Nieprzyjaciółkę szczęścia i piękności,
Co niszczy wszystko, nie szczędząc nikogo,
Depcze nadzieje bez żadnej litości,
Wydziera chwilę jasnych marzeń błogą
I bladą zimę wskazuje w przyszłości.
Ach, jesień temu, komu była drogą?
Nad wszystko wiosna! — z swem złotem miłości!
Gdy go na losów niezbłąganej fali
W obcy kraj niesie, ułudę rozwieje,
I każe tęsknić w samotnej oddali,
I wydrze z serca ostatnią nadzieję!
O! ten li tylko jesień posiąść może,
Ten ją w prawdziwej ogląda postaci,
Bo jak świat traci wdzięk w jesiennej porze,
Tak on z jesienią całe szczęście traci!
1868.
Źródło: Wiersze liryczne, Maria Bartusówna, 1914.