Ach! trochę błękitu!
Ach! trochę zieleni!
I blasków słonecznych
I wolnej przestrzeni,
I tego spokoju,
Co gościem jest z nieba,
Tak mało, tak mało
Do szczęścia mi trzeba!
O! ja was pojmuję,
Więzione ptaszęta!
Gdy konam tęsknotą
Śród murów zamknięta;
Gdy moje piosenki
Gwar ulic zagłusza,
Gdy w tłumie bezmyślnym
Usycha mi dusza!
O! ja was pojmuję,
Bo siły wszystkiemi
Chcę lecieć, chcę lecieć
Na kraniec gdzieś ziemi,
Usunąć z przed oczu
Nędz ludzkich obrazy
I spocząć, gdzieś spocząć
U cichej oazy!
Tak wicher mną miota,
Jak listkiem po świecie;
Tak ciężkich trosk brzemię
Do ziemi mnie gniecie.
O, dajcie tchów, lasy!
Daj życia mi, wiosno!
A może mi pióra
U skrzydeł odrosną!
A może zaśpiewam
Raz jeszcze tak z duszy,
Ze żaden głos ziemski
Tej pieśni nie zgłuszy —
Nie jako gęśl płatna,
U złotych sal progu,
Lecz jako ptak polny
Naturze i Bogu!
O! zdroje niebieskie
Cudownej ochłody!
Jak pragnę, jak pragnę
Kropelki z was wody!
Ach! trochę błękitu!
Ach! trochę zieleni!
I blasków słonecznych
I wolnej przestrzeni!
W maja 1877.
Źródło: Wiersze liryczne, Maria Bartusówna, 1914.