Gaz

Z me­ta­lo­wej,
dłu­giej rur­ki
przez ma­leń­kie,
ty­cie dziur­ki
wy­padł gaz.

Wy­padł z dziu­rek
z lek­kim sy­kiem,
za­krę­cił się pod im­bry­kiem,
wszę­dzie wlazł.

Mama wra­ca
od stry­jen­ki.
- Gaz ulat­nia
się z ku­chen­ki!
Wsz­czy­na krzyk.

A gaz na to:
- Pro­szę pani,
trze­ba za­mknąć
do­brze kra­nik!
I w świat myk!

Czy­taj da­lej: Pączki drzew – Ludwik Wiszniewski