Różnie się w życiu wydarza,
jednego szczęście spotyka,
drugiego omija.
U pewnego ślusarza
zagnieździła się żmija
dzika.
Ślusarze nie lubią żmij.
Nasz ślusarz metodą różną
próbował ją wygnać precz.
Brał młotek, szczypce i kij
lecz
na próżno!
Pewnego dnia z góry
wysuwa się główka,
za nią — kawałek rury,
potem jeszcze dalszy ciąg rury
i wreszcie koniuszek ogona.
Żmija — była to bowiem ona —
sama wylazła ze schowka.
Wyszła i wszystko ją razi
Syczy i syczy w gniewie
i sama nie wie,
gdzie łazi.
A właśnie wlazła na pilnik żelazny.
Ten jej się zdał nieprzyjazny.
— Giń — rzekła,
i wściekła z żądła sączy jad.
Odrazą
napawa nas ten gad,
który ukąsić chce żelazo.
M O R A Ł I
Są głupcy (przykład niedaleki,
dokoła, proszę, okiem rzuć)
którzy chcą niszczyć, gubić, truć
to, co ma przetrwać długie wieki.
M O R A Ł II
Moralny sens powyższych wierszy
pokrzepi bardzo wiele osób,
i tylko żal, że morał pierwszy
zrozumie każdy na swój sposób.
Źródło: Szpilki, r. 1939, nr. 3 rok V.