Pismo wypukłe

Na ulicy, pod domem
w słońcu stał niewidomy.

Białą laską się wspierał,
w ręku trzymał kuriera.

I spoglądał na słońce,
a w ceracie miał gońce...

Podszedł blady urzędnik,
dał dziesiątkę, wziął dziennik.

Podszedł kelner z naprzeciw,
i już łeb ma w gazecie.

Podszedł jeszcze pan radca,
który z sądu powracał.

Potem — doktór, pułkownik,
woźny, szewc, pan kierownik,

dwaj przyjezdni z Krakowa,
kasjer, pani Hahnowa...

Przewracali stronice:
co tam pisze w kronice?

A w kronice, proszę państwa, pisało różnie:

że Czech podły zdradziecko
gnębi mniejszość niemiecką;

że sąsiedzi się zbroją,
bo chcą bronić pokoju;

że tam lud z przyjemnością
codzień żywi się kością,

i nad ogniem wygasłym
chleb smaruje tam hasłem;

że Gdańsk w dowód przyjaźni
już zaplecza nie drażni,

choć się ktoś tam — tubylec —
znów zapomniał na na chwilę;

za to znowu zawitał
Wielki Łowczy z wizytą,

i już pięknie się ubrał
i ustrzelił nam żubra;

że wynika z cyfr ściśle,
że znów ruch jest w przemyśle;

że Jan Ryś, tkacz z zawodu,
bezrobotny, zmarł z głodu;

że znów szerzą zamęty
elementy i męty —

winien znów, oczywista,
mason zły, komunista,
oraz wieczny cyklista...

I jeszcze dużo i rozmaicie pisało w kronice, ale z braku
miejsca nie mogę wszystkiego przytoczyć.


I czytają kelnerzy,
pułkownicy, kasjerzy,
radcy, woźni, Hahnowe
— wszystko, słowo, po słowie.

I co się okazuje?

Idą, idą ulicą,
ale świata nie widzą.

Noga stąpa ostrożna —
czy tu iść jeszcze można,

Biała laska i ręka
maca mury po wnękach.

czy zatrzymać się lepiej?
— Czytelnicy są ślepi.

Czytaj dalej: Śnieg, panie władza! - Leonid Fokszański

Źródło: Szpilki, r. 1938, nr 39.