Pewna świeca patrzyła długo
jak cegły,
jedna za drugą
w głąb pieca biegły.
Świeca była woskowa
i żółta — niech Panbóg zachowa!
Cegły z pieca wychodziły opalone.
Ten widok świecę podnieca:
— Ach, być taką jak one!
Aż raz w szaleństwie pół-boskiem
skoczyła by w ogniu lec
— w piec!
Szybko się z nią ogień uporał.
Spłynęła w popiół woskiem.
Został po niej ten morał:
M O R A Ł
Ot,
wypadek typowy,
gdy ktoś zamiast głowy
ma knot.
Źródło: Szpilki, r. 1939, nr. 3 rok V.