Śnieg, panie władza!

Śnieżek napadał, śnieżek naprószył,
drzewa i miasto okrył po uszy.

Wiatr higieniczną rozwinął śnieżycę:
bieli podwórza i bieli ulice.

Lecz śnieg po ulicy nam chodzić przeszkadza...
Śnieg, panie władza!
Śnieg, panie władza!

Bo zawsze uczyli nas iść, jak przez most
pomiędzy gwoździami przez jezdnię na wprost.

Wychowywali nas już od kolebki,
by patrzeć na jezdnię, gdzie gwoździ są łebki.

A teraz choć oczy otwieraj na rozścież,
jak poznasz, jak dojrzyć, gdzie łebki, gdzie gwoździe —ż?

Drogę nam fakt ten po prostu zeagradza...
Śnieg, panie władza!
Śnieg, panie władza!

I pada i pada, aż wprost nie wypada,
już wszędzie napadał i wszystko zapadał.

I staje przechodzień i patrzy niemrawo:
— Którędy tu iść mam, na lewo? na prawo?

Jak sternik busoli i nocy chce gwiezdnej,
ja przejście chcę widzieć, bym mógł iść przez jezdnię?

Nie Winkelrid żaden, nie żaden ci ja Tell,
a szary przechodzień vel szan. obywatel.

Więc przepis stosować bym chciał na ruch pieszy,
i śnieg mnie nie bawi, nie cieszy, nie śmieszy...

Nie! z równo i z wagi mnie śnieg wyprowadza...
śnieg, panie władza!
Śnieg, panie władza!

Ach, przykro mi bardzo i bardzo się wstydzę,
bo niby dorosły, a drogi nie widzę.

I patrzę i patrzę ponury i niemy,
nie umiem powiedzieć, którędy idziemy.

Na lewo? na prawo? czy prosto? czy tak?
Gdzie przejście dla pieszych? gdzie gwoździe? gdzie znak?

Z Niemcami rozumiem: jest przyjaźń, nie rozbrat,
bo przecież od wieków był Niemiec nam wprost brat.

Lecz cóż to za sprawki masońsko szatańskie
pod Gdańskiem? (opodal granicy hiszpańskiej)

Więc do Francji znów po amour i finanse?
Wiw Delbos? wiw le frank i — wiwe la franse?

A nie, bo za Francją niestety, się pęta,
ta mała, nieznośna (z Czechami) Ententa.

Tu Węgier — bratanek, Rumuny — kuzyny,
a Czech, choć słowianin, widać z innej rodziny...

Śnieg drogi zasypał i zamęt wprowadza
Śnieg, panie władza!
Śnieg, panie władza!

1 szukam i szukam — niczego nie widzę
jak Gruzin nazwiskiem Niczegoniewidze,

Ktoś był gdzieś kuratorem i zabawił malusio:
przyszedł bo go wołali, a odszedł, bo musioł...

Niby znowu spokojniej, niby w prasie już luźniej.
Ale co z ordynacją? Nic, dziękuję. Na później.

Władzo gdzie tu jest przejście? gdzie łebek? gdzie gwóźdź?
Prostą drogę mi pokaż i tą drogą mnie puść.

Bo ten śnieg mnie już korci, gnębi, męczy, rozsadza!!!
Śnieg, panie władza!
śnieg, panie władza!
Śnieg, panie władza!

Czytaj dalej: Zima - Maria Konopnicka

Źródło: Szpilki, r. 1938, nr 4.