Z wiatrem

Basi
Je­sie­nie rok za ro­kiem idę
gwiaz­dy jak desz­cze szy­by tną.
Zie­lo­ne ła­nie na po­la­nie,
u okien hu­czy ser­ca bąk.
Nie płacz, ko­cha­na, lat zło­wro­gich,
spod two­ich rzęs zie­lo­ny liść,
pta­ki i drze­wa try­sną, dro­gi,
po któ­rych da­lej trze­ba iść.
Li­ście opa­dły. Wró­cą li­ście
i mo­dli­tew­ne łuki gór,
prze­mi­ną lu­dzie w nie­na­wi­ści,
zo­sta­nie trze­pot pta­sich piór.
Knie­je się pie­nią - tyl­ko po­myśl? -
w po­wie­trza fa­lu­ją­cym tchu
niedź­wie­dzi po­mruk za­cza­jo­ny,
nie­bie­ski je­zior duch.
Nie płacz, ko­cha­na. Śpij w cier­pie­niu,
na dło­ni mo­jej drżą­cy ptak,
rze­kom i mnie, i wio­sen cie­niom,
i mi­ło­wa­niu lat.
Prze­mi­nie ło­skot burz gwiaź­dzi­stych,
nie sta­nie ludz­kich burz.
Nam, śpie­wa­ją­cym pie­śni czy­ste,
ser­ce ro­ze­tnie czas jak nóż.
Bo już ko­le­bią anio­ło­wie
imię - jak zło­te imię gwiazd,
próch­nie­je pod sto­pa­mi czas,
zo­sta­je wie­niec chmur na gło­wie.
Bo już ko­le­bią anio­ło­wie
na nie­wi­dzial­nych dło­ni śnie
pro­ste jak so­sna, czy­ste dnie
ro­sną­ce w pta­sim sło­wie.
29 X 42 r.

Czy­taj da­lej: Pisz do mnie listy – Krzysztof Kamil Baczyński