Z pieśni pierwotnych

I. Głód
Żółte pola. Suche jaszczurki-badyle na drodze
a zwierzęta do źródeł, gdzie cień wilgotnych leszczyn.
Skrzypią koła pojazdów, gdzie czarne żebra ogrodzeń,
gdzie kołujący piach i suche drzewo trzeszczy.
Och, jaki brzuch niebieski - wydęty bęben zdarzeń,
a oczy czerwone gorączka podpala - polana.
Dni jak deski - to sucho, to twardo płonące w skwarze,
budynki jak biały pożar i wargi, i wiotkie kolana.
Wiotkie kolana do studni, tam żaba płaska jak dłoń,
tam ptaki z wypadłym pierzem i głowy dzieci-embrionów.
Podaj pochodnię, bracie - tam szkielet wyschnięty - koń
dymi. Siekierą rozedrzeć mięso spalone czerwono.

II. Łowy
Konie rżą. Ukośny badyl dymu to prośba w niebo.
Psy przed nami, za nami wioska kobiet łagodnych.
Szybować zielono. Morze - puszcza wymija jak podmuch,
jak podmuch idzie: od dębu szczygłów szorstki szczebiot.
Pszczoły dzikie unoszą łupy zdobycznych wypraw.
Wyciągnąć ręce - konary - ramiona wrogich braci.
Na koniach przetniemy krzaki i potok, który przybrał.
Włóż na nas ręce, słońce - czerwony boże i kacie
równo z karkiem obetniesz głowy. Już w dali szorstko
wzbiem sierść zwierza, a) wypadł łamiąc kohorty wiklin.
Lepka jest krew na strzałach i pachnie wodą morską,
kiedy głód warczy - zabijać jest prosto, wesoło i zwykle.
Polany wiotkich cieni, tam dym rozcina nieboskłon
i pot rozcina czoło. Zapalmy fajkę wiśniową.
Szeleszczą świerszcze na świerkach, podchodzą kobiety i z troską
kładą nam ręce we włosy jak w lutnie znużonych łowów.

III. Śmierć
To słońce czerwone z rana spaliło moją tarczę
i łamiąc osty przed domem przechodzi widmo ojca.
Po co lejecie wosk? Na trwogę moją nie starczy
tych dymów. Dusi kadzidło, a czarny kruk przed bramą.
Nie odchodź ode mnie - straszniej
te dęby płyną wprost na mnie
i ciurkiem gwiazda północna spływa mi w prawe oko.
Drzwi otwarte dla strachów. Zamknij te wrota, zamknij.
To bocian ukradł :ni ręce i schował w gnieździe głęboko.
Długa jest droga przez puszczę- dajcie krzemienny topór,
wśród wilków bóg mi ucieka, bóg uchodzący jak jeleń.
Dlaczego muszę samotnie przez las przerażeń? Jak sokół
wiruje księżyc
i gwiazdy - ćwieki lodowe na ciele.

Czytaj dalej: Bajka - Krzysztof Kamil Baczyński