Miła moja, ko­cha­na. Taki to mrocz­ny czas.
Ciem­na noc, tak już daw­no ciem­na noc, a bez gwiazd,
po któ­rej drzew upio­ry wy­dar­te zie­mi - drżą.
Smut­ne nie­ba nad nami jak krzyż zła­ma­nych rąk.
Gło­wy dud­nią po zie­mi, noce scho­dzą do dnia,
dni do nocy od­cho­dzą, nie ło­dzie - trum­ny ro­dzą,
w świat gro­ba­mi od­cho­dzą, od­cho­dzi czas we snach.

A ser­ca - tak ich mało, a usta - tyle ich.
My sami - tacy mali, krok jesz­cze - przej­dziem w mit.
My sami - ta­kie chmur­ki u skrzy­żo­wa­nia dróg,
gdzie ar­ma­ty stu­le­ci i krzyż, a na nim Bóg.
Te sznu­ry, czy z szu­bie­nic? dłu­gie, na koń­cu dzwon -
to chy­ba dzwon prze­strze­ni. I taka sła­bość rąk.
I ula­tu­je - sły­szę - ta moc jak pia­sek w szkle
ze­ga­rów sta­ro­daw­nych. Bu­dzi­my się we śnie
bez gło­su i bez mocy i sły­chać, dud­ni sznur
oku­tych ma­szyn bu­rzy. Nie­bo krwa­we, do róży
po­dob­ne - leży na nas jak po­ko­le­nia gór.
I pły­nie mrok. Jest ci­sza. Łama­nych cza­szek trzask;
i wiatr za­hu­czy cza­sem, i wiek przy­wa­li gła­zem.
Nie sta­nie na­szych serc. Taki to mrocz­ny czas.

10 wrze­śnia 1942 r.


Czy­taj da­lej: Bajka - Krzysztof Kamil Baczyński