W imię Chrystusa Pana
Nowo narodzonego,
Pozdrawiam cię, żołnierzu,
Najdroższy mój kolego!
W imię Panny, co w biednej
Powiła dzisiaj w chacie,
Sercem cię witam moim,
Najmilszy ty mój bracie!
O, żołnierzu! o, żołnierzu!
Przez dnie smutne i wieczory,
Poprzez rzeki, przez mokradła,
Poprzez łąki i przez bory
Dusza moja cię odgadła.
Odnalazło cię me serce.
I tak tobie dzisiaj dzwoni
Jako dzwonek na pasterce,
Ze sto chciałbym mieć dziś koni,
By jak wiatr przez mrozy sin"
Lecieć aż nad Berezynę.
Kiedy gwiazdy zamigocą,
Będę dzisiaj razem z wami,
Jak duch przyjdę przed północą
Witać was radości łzami
I przytulić was w uścisku,
Zmienić z wami się na duszę,
Polem na pobojowisku,
Na śnieżystej zawierusze
Ukryć łzy i na ostatek
Serce złamać jak opłatek.
O najmilsi wy, żołnierze!
Najmilejsi bracia moi!
Gdziekolwiek który z was sam,
Gdziekolwiek sercem się znoi,
Niech mnie przyzwie, niechaj woła,
Temu całe serce dam,
Lub piosenką wnet u Boga
To wybłagam, tu wyproszę,
Ze Bóg przyśle mu anioła,
Co na skrzydła, jak na nosze,
Weźmie go i tam poniesie,
Gdzie go matka siwa czeka,
W małej chatce, tuż przy lesie,
Na różaniec łzy nawleka
I wspomina, i wspomina
Najdroższego swego syna.
Otrzejże te łzy, kolego,
Co ci po jagodach biega.
W głos się rozśmiej, jak przystało
Żołnierzowi z wielką chwałą,
A ja za to ci opowiem,
Co porabia twoja matka:
Bóg ją dobrym darzy zdrowiem,
Choć już jak gołąbek siwa.
Sam widziałem, jak z opłatka
Mały krążek odłamała
I całując go sto razy,
Cicha twoja starowina
Schowała go za obrazy
Dla drogiego swego syna.
Sercem czuła, żeś jest blisko,
Żeś wesoły, żeś nietknięty,
I spłakało się matczysko,
A Bóg zmienił łzy w diamenty.
Jużeś wesół! ...widzisz, bracie!
Wina nie lejże za kołnierz!
Za rok w swojej będziesz chacie,
Polak prawy, dzielny żołnierz.
Wszystkie trząść się będą ściany,
Gdy oczyścisz sto talerzy
I rykniesz jak opętany:
"W żłobie leży, któż pobieży?"...
Jeszcześ smutny? ? Tam do licha!
Jeszcze ci za mało słońca?
Hej, żołnierskie serce wzdycha,
Nowin trzeba ci bez końca,
Wiem ja wszystko, bracie drogi,
Ej, żołnierzu, ej, urwisie!
Chodziłeś z nią poza stogi,
Dziś, w okopie, bez niej cni się.
Zdrowa! zdrowa! śliczna, hoża,
Wstążki wplata do warkoczy,
Zrumieniona jakby zorza,
Choć spłakane ma dziś oczy.
Ależ kocha! bracie drogi!
Wspomną ciebie ? zaraz blada,
I wybiega poza progi,
Niby patrzeć, czy śnieg pada?
Napisz jej w serdecznym liście,
2e się stawisz do apelu,
A ja z tobą, oczywiście,
Bo chcę być na twym weselu.
Hejże bracie! ? hejże bracie!
Bóg się rodzi, moc truchleje,
W twojej młodej krwi szkarłacie
Wstało słońce i jaśnieje.
Zdzierż tam wszystkie swe niedole,
Polska ci to zapamięta,
Gdy usiądziesz z Nią przy stole
W przyszłe, jasne swoje świata.
Bo ta Polska duszą całą
Kocha ciebie tak niezmiernie,
Że chce w swoje święte ciało
Wbić twej doli wszystkie ciernie.
Pocierp, bracie! ? już niedługo!
A Dzieciątko narodzone
Jasną ci się zjawi smugą,
W twoją się nachyli stronę.
Patrzaj! patrzaj! chmury bledną,
Śpiew w powietrzu płynie święty,
A na twoją głowę biedną
Gwiazdy lecą jak diamenty!
A Panienka Najświętsza, w biednej lichej stnjonrc,
Do ciebie, o żołnierzu, wyciąga białe ręce
I tak mówi uśmiechnięta:
Niech to jego będą święta!
Rozstąpcie się, monarchowie,
Dzielni wy, wojewodowie,
I wy, święci aniołowie!
Najmilsze Dzieciątku ofiary,
Które przynosi drogi żołnierz szary!
On to jest mocarz, choć nie w szkarłatach,
On syn najmilszy Ojczyzny Matki,
Biedny a dumny, wiecznie na czatach,
Oczy ma jasne jako bławatki,
A serce czyste jako lelije,
Co chociaż legnie, to jeszcze bije!
Więc mu błogosław, Synaczku mój, me dziecię,
Bo najbiedniejszy na biednym on jest świecie,
O, przybliż się, najdroższy, o, polski ty piechurze
Do mojego matczynego serca cię przytulę,
Z biednego mego płaszcza uszyję ci koszulę
I sprawię, że na śniegu zakwitną tobie róże,
Hej, kolęda! kolęda!