Markiza siedzi jeszcze nie ubrana, 
Cokolwiek bowiem czuje się dziś chora... 
Smutno jej dzisiaj od samego rana, 
Kazała przeto zawezwać doktora. 
Los jej doświadczył: czuły jej kochanek, 
Głos usłyszawszy jej męża z daleka, 
Wykręcił nogę, skoczywszy przez ganek, 
I piesek chory ? nie pił wcale mleka. 
Co to?... Kto śmiał tu wejść bez meldowania? 
Czy w antyszambrach paziowie zaspani? 
Gość pióropuszem wionął ? głowę skłania 
I mówi cicho: "Jestem Śmierć, o Pani! 
Racz się, markizo, z srogim zgodzić losem 
I racz mi wskazać, gdzie jest twoje serce?" 
Zasię markiza konającym głosem: 
"Tam... w sewrskiej wazie jest... na etażerce".