Gość Czeczeńca

Kiedy Car świat podesłał pod stopy,
 Gdy król każdy tam czołga i klęka —
Jest lud dziki zdaleka Europy,
 Co się carskiej potęgi nie lęka.

Co rok w Gruzji Car wojska swe traci,
 A Gruzyjczyk mu niesie podarek:
Haracz strzałą zatrutą mu płaci
 W hołdzie, kule posyła z janczarek. —

Bo w tym kraju zakrytym skałami,
 Góral, wolność jak matkę miłuje,
I nie wierząc w stosunki z dworami,
 Szablą tylko, nie piórem wojuje. —

***

Niezbyt dawno — wieczorną raz dobą,
 Śród skał Gruzji, do chaty Czeczeńca
Trzej synowie przywiedli ze sobą
 Nieznanego, obcego młodzieńca. —

Gość przybyły wybladłe miał lice,
 Smutek z dumą wyglądał mu z czoła,
Ale duże, błękitne źrenice
 Połyskały słodyczą anioła!

W chacie siedział Czeczeniec na ławie,
 Patrząc w gościa, co przybył z synami —
Poglądało w przychodnia ciekawie
 Młode dziewczę z czarnemi oczami. —

I gospodarz przemówił do niego:
 «Cudzoziemcze, przybyły zdaleka,
«Bądź pozdrowion u progu mojego,
 «Pod mym dachem gościnność cię czeka. —

«Wolny góral, choć zdala od świata,
 «Mieszka w chacie jak orzeł na skale;
«Lecz przychodnia przyjmuje jak brata,
 «Bo gościnność szanują górale. —

«Ja ci konia i strzelbę dam moją,
 «Starszy syn doda prochu i kuli,
«Młodsi, z życiem cię naszem oswoją,
 «A ma córka cię piosnką rozczuli.

«Jakikolwiek cię zamiar przywodzi,
 «Jakikolwiek twój naród i wiara,
«Bratem moim kto w progi me wchodzi,
 «Choćby nawet służalcem był Cara.»

***

Ogień wybiegł na lice młodzieńca,
 Oczy, duszy zabłysły obrazem,
I ściskając prawicę Czeczeńca
 Odpowiedział mu takim wyrazem:

«Synem jestem krainy dalekiej —
 «Inny ród mój, obyczaj i wiara,
«Lecz nas serca złączyły na wieki
 «Bom i ja przysiągł zemstę na Cara. —

«Car rujnuje mych ojców świątynie,
 «Krwi i łzie mej ojczyzny urąga,
«Memi braćmi zaludnia pustynie,
 «Lub w kopalniach do taczek zaprząga.

«Lecz co sroższą dziś żałość w nas nieci,
 «Na co wolna oburza się dusza —
«Matkom naszym wydziera ich dzieci,
 «I na katów się zmieniać przymusza. —

«I mnie ukaz oprawcy wyrzekli,
 «Gwałtem w mundur moskiewski ubrali
«Tysiąc mil tu w kajdanach przywlekli
 «I Czeczeńców zabijać kazali. —

«Lecz uszedłem z pod straży carowi!
 «Polak jestem, mą rozpacz wam głoszę,
«I człek wolny — wolnemu ludowi
 «Moje ramię w ofierze przynoszę. —

«Przyjmcie dzięki za waszą uczynność,
 «Los wygnańca oceniać umiecie!
«Oby taką znaleźli gościnność,
 «Bracia moi — tułacze po świecie!»

***

Odtąd Polak był bratem górali —
 Z niemi trudy podzielał rolnicze,
Razem w górach gromili Moskali,
 Razem w chatę znosili zdobycze.

Słynne z wdzięków i głosu Gruzjanki —
 Codzień Polak ich piosnką się bawił,
Lecz nie wybrał w ich gronie kochanki,
 Bo kochankę — w ojczyznie zostawił.

Pięknie delja czeczeńska utkana,
 Piękne pióro im spływa z kołpaka,
Lecz obcego nie przywdział turbana,
 Bo strój obcy pohańbia Polaka!

Czytaj dalej: Zima - Konstanty Gaszyński