Odjazd

Odjeżdżałem i płakałem,
Ona stała, nie płakała;
Więc przestałem, gdy poznałem,
Że ta płocha tak mnie kocha.
Ale ona, zamyślona,
Czułym wzrokiem, modrym okiem,
Znów spojrzała, sczarowała.
Wiec jechałem i płakałem,
Chociaż ona, zamyślona,
Blisko stała – lecz niestała,
Nie płakała, nie wzdychała.

Czytaj dalej: Zima - Konstanty Gaszyński