Nade mną skał olbrzymich czernią się urwiska,
Zielonością i zamku gruzami wieńczone;
U stóp mych z dzikim szumem źródło zapienione
Z podziemnych paszcz jak lawa z krateru wytryska;
Słońce Prowancji złotym promieniem połyska
Na doliny Wokluzy kwiatami barwione
I w którąkolwiek wzrok mój obróci się stronę,
Spotyka godne bogów Olimpu siedliska!
Mierzyłem okiem dziwu te skały olbrzymie,
Myślałem o przeszłości patrząc na te gruzy,
I marzyłem o raju, widząc błoń Wokluzy;
Jednak wyrzekłem Laury i Petrarka imię,
Bo czułe ich wspomnienie nad krainą całą,
Jak dwie róże wiosenne, miłą woń rozlało!