Nocy majowa, od bzów i jaśminów wonna,
Cicho spoczywająca w miesięcznej pozłocie,
Jak śniąca o kochaniu kobieta bezbronna!...
Oto śpieszę, kochanek utęskniony, do cię...
Na twem łonie ból znika i obawa płonna
I zapominam o dnia przyszłego kłopocie,
Jakby twój mrok i twoja cisza monotonna
Słodkich słów pocieszenia szeptała mi krocie...
Tylekroć mnie widziałaś w smutku i zadumie —
Samotnika, co szukał miejsc, gdzie najzaciszniej,
I czegoś nadsłuchiwał w drzew tajemnym szumie
I w słowików kwileniu wśród kwitnącej wiszni.
Jak gdyby chciał usłyszeć dodońską wyrocznię,
Kiedy w nim ból ucichnie i serce odpocznie.