Ileż to poważnych zmartwień
i ciężkich frasunków
sprawia często małym dzieciom
nauka rachunków!
Już się wtedy można do niej
srogo rozgoryczyć,
gdy wypadnie na paluszkach
do dziesięciu liczyć.
Cóż dopiero, gdy następnie
nowy trud nastanie:
dodawanie i dzielenie
i odejmowanie.
Ale wszystkie jej trudności
tylko ten ocenia,
kto się w pocie czoła uczył
tabliczki mnożenia.
Ileż muszą znieść męczarni
małe bohatery,
by spamiętać, ile daje
siedem razy cztery!
Lecz ot sposób nam wymyślił
jakowyś czarodziej,
by nauka ta płynęła
przyjemniej i słodziej:
takie kółko czarnoksięskie,
które gdy ktoś kręci,
prędzej każdą rzecz wymnoży
niżeli z pamięci.
Trzeba więc tylko ustawić
cyferkę na cyfrze —
i już wynik otrzymają
dziatki — najszczęśliwsze!