Z zaczarowanych przędziony kół
Wątek mych pieśni barwnie się snuł;
Jak słonko, myślą wiedzione Bożą,
Wschód swój i zachód ozłacał zorzą.
Wchodził pod chaty ubogi dach,
Do ludzi, którzy toną we łzach,
Budził w ich duszy stokrotne echo
I uśmiech budził pod szarą strzechą;
I w niebo płynął, jak ognisk dym,
Pogodę wróżąc współbraciom mym,
A gdy im oczy snu mara klei,
Szeptał im błogie słowa — nadziei.