Podwórze

Wilgotne, jak w piwnicy, zatęchłe powietrze...
Raz tylko jeden we dniu — na chwilę w południe —
Zagląda tutaj, niby w cembrowaną studnię,
Blade słońce, od bladych twarzy ludzkich bledsze...

Pleśń się krzewi na każdym kwadratowym metrze...
Wszelka zieleń tu żółknie, usycha i chudnie...
Z twarzy gruźlicznych ludzi, co pracują żmudnie,
Wycieńczenia i wczesnych smutków nikt nie zetrze.

W kałuży, u wylotu naderwanej rynny,
Hasają często, pełne pustoty dziecinnej,
Roje umorusanych chłopiąt i dziewczynek;

Wszystko, co widzą, słyszą, jest dla nich rozrywką:
Nawet stary kot bury w oknach naprzeciwko,
Nawet fałszywe, schrypłe tony katarynek.

Czytaj dalej: Cztery pory roku - Józef Antoni Birkenmajer