Na pierwszem piętrze pani gra Szopena,
I skala uczuć dźwięczy w fortepianie:
Drga namiętnością i nabrzmiewa skargą.
A później w boleść wybucha i łkanie
I w smętnych żalów przelewa się largo,
W jakieś poszepty od wyznań gorętsze...
Tęskni wciąż za kimś, cicho, nieprzerwanie
Pani na pierwszem piętrze...
Dwa piętra niżej — ciemna suterena...
Kobieta — niegdyś dziewczyna — w łachmanie...
Powierzchownością swoją dziś odpycha,
Choć piękna pono była w lat zaranie!...
Dziś po tych czasach boleść jeno cicha...
On ją porzucił... jakież smutne sceny!...
Dziecko oddała gdzieś na utrzymanie
Kobieta z sutereny...
Na pierwszem piętrze pani gra Szopena
I czyjeś serce niewdzięczne wspomina.
Gdybyż umiała śpiewać suterena
I serca ludzkie czarować dziewczyna!!...
Wiatr gra w latarniach przeraźliwe scherza...
W noc cichą płaczą — niby Magdalena
Dwa porzucone serca...