Brzydka ze mnie dziewczyna... kochać mnie nie będziecie,
Choć brzydota tak bardzo dziś popłaca na świecie;
Nie wiem, czy ojca mego, czy matki mojej winą,
Że się podobać nie mogę, — żem jest brzydką dziewczyną...
Piękność jest słodka, upojna, jak winogradu moszcze: —
Ja tęskniąca, spragniona, wdzięku wam nawet zazdroszczę.
Każda z was miłość trwoni, rozda ją albo sprzeda,
Mnie miłuje jedynie brzydka, koścista bieda...
Piękność jest barwna, migotna, niby klejnot najrzadszy —
Któż go wam podarował, mnie go zabrawszy, ukradłszy?
Któż wam oczu dał perły i warkocza sznur złoty,
A ode mnie oddalił i rozkosz i pieszczoty?
O miłości śnię często... ze snów moich cóż komu?
Czyż się kiedy zdołają wyrazić po widomu?
Kto mnie za nie pokocha? kto, pod ich urokiem zmiękłszy,
Wyobrażeniem swojem brzydką dziewczynę upiększy?