Od kraju rodzinnego o tysiące mil,
w lodowatych krainach i pustynnych światach,
przeżywając tysiące udręczonych chwil,
z myślą o Polsce wiernie stoimy na czatach.
Za szańce nam tu służy własnych mogił sznur,
gdzieśmy krwią składali śmierci okup hojny —
od stepów nadwołżańskich, od uralskich gór —
aż hen po ten Ocean Wielki — i spokojny!...
W te serca pełne bólu, w ten mogiłek rząd —
uderzam drżącą dłonią, jak w srebrne klawisze,
i nutę niepożytą wydobywam stąd,
która krzepi żyjących, a zmarłych kołysze!...
I w tysiącach serc polskich słyszę głośny wtór,
co Polsce opowiada nasz tu żywot znojny —
od stepów nadwołżańskich, od uralskich gór —
aż hen po ten Ocean Wielki — i spokojny!...