I.
Już zaszedł słońca krwawy krąg
Za siny rąbek wzgórz!
Już siwe się podnoszą oćmy
Z nad wonnych łąk...
Hej w lot! hej pióra nasze złoćmy
W ostatkach zórz!
Gwiazdeczek na się wziąwszy blask,
Lub z błędnym goniąc się światełkiem,
Pląsajmy w bezmiar hen!
Już dzienny wrzask
Nas nie przeraża swoim zgiełkiem!
Króluje sen!...
Hej! ciężkich to wyroków dział
I klątwę straszną tę
Otrzymał ziemi władca — człowiek!
Nie będzie miał
Spokoju, aż nie zamknie powiek
We wiecznym śnie...
Lecz kiedy ziemski ścichnie gwar
Z brzemieniem zgryzot złym,
Wtedy mu dana jest pociecha:
Ze sennych mar
Do niego szczęście się uśmiecha!
On wierzy im...
II.
O bracia — duchy! zejdźmy więc
Na szary obszar ziem!
Wstępujmy w ciemną głąb lepianek,
W mieszkanie nędz.
Niech ból utuli sen-kochanek
Całunku tchem!
I zgryzot uciszywszy waśń
I ciężkich odgłos skarg,
Łabędzie pióra zesypujmy
Ze śnieżnych bark,
Znękane serca uspokójmy,
Śpiewając baśń.
Niech obraz przedwiekowych dni
Pośród błogiego snu
Na chwilę człeka ból omami;
Niech o przeszłości śni!
A przyszłość szczęścia niech barwami
Zaświeci mu!