W wieczornej, przedsennej godzinie
Tysiące srebrzystych, anielskich melodyj
Z zaświata do duszy mej płynie,
Do duszy zbolałej — choć młodej.
I wtedy się w cichej izdebce
Od cichych, świetlanych widziadeł zagęścia —
I każde z nich w ucho mi szepce
Wyrazy miłości i szczęścia.
I imię szeptają mi twoje
Szczęścia mojego posłańce skrzydlaci
I z nimi pospołu ja roję
O twojej wyśnionej postaci.
I w złotej kołysce nadziei,
Usypiam — jakgdybym dziecięce miał latka,
A gdy mi powieki sen klei.
To ty mnie całujesz... jak matka.