Ty — ponad głębią schylony zawrotną,
wpatrzony w otchłań, co Ci się powleka
w bezmiar rzuconem odbiciem Człowieka
i nikłej piany igraszką stokrotną;
Ty, co się skarżysz, że wiecznie ucieka
obraz przez Maję roztoczony psotną —
i nim go myślą można zgłębić lotną,
już obraz niknie i spada powieka:
za Twym przykładem, na prabytu zrębie
wsparty, poglądam w otchłanne bezedno, —
ale ja czuję, żem z tem morzem jedno,
że mnie, jak falę wyrzuciły głębie
i tkwię w nich duszą, a więc patrzyć muszę
nie okiem w pianę, ale w toń — przez duszę.