Widmo

I.

Więc we śnie tylko, we śnie widuję cię zawsze?
Nigdy do mnie nic przyjdziesz w jasny dzień — prawdziwa?
Darmo serce cię kocha i darmo cię wzywa,
darmo oko łzy roni coraz cięższe, krwawsze?

Przyszłaś w nocy i sny znów wzbudziłaś najłzawsze...
Przyszłaś mglista i święta, daleka a tkliwa;
jam cię odczuł i we śnie dusza mi się zrywa,
a ty znikasz! O bądź-że mi, widmo, łaskawsze!

Raz na jawie cię widzieć, o, piękności żywa!
o, raz tylko! — a każę tym pieśniom, co jęczą,
śpiewać hymny szczęśliwe, boskie czynić dziwa!

Lecz ty mglista... i we śnie tylko błyskasz tęczą?
Czemu? czemu! Ja cierpię i grób się odkrywa!
daj mi pokój! wszak widzisz, jak te sny mię męczą!

II.

Daj mi pokój! wszak widzisz, jak te sny mię męczą!
Drżący budzę się rano i smutny i blady,
żyć nie zdolny i chcący grobowej zagłady,
kędy niema rozkosznych marzeń, które — dręczą!

Com ci winien, żeś duszę tak siatką pajęczą
oplątała, iż, nim się domyśliła zdrady,
późno było się wyrwać? Dziś marzeń kaskady
zasłoniły mi ziemię; — pieśni tylko dźwięczą

w mgle tej białej, jak muszki złote lub owady —
brzęczą w dole, nademną, koło mnie i wszędzie —
już ich dużo, och! dużo... tysiące, myrjady...

już wleciały do mózgu — i w szalonym pędzie
mózg mi kręcą, w najgłębsze wgryzając się składy...
Mnie szaleństwo się chwyci, gdy tak dalej będzie!

III.

Mnie szaleństwo się chwyci, gdy tak dalej będzie!
Odejdź! odejdź, o, widmo, i nie męcz mnie dłużej!
Zniknij-że już na zawsze! Twój widok mnie nuży;
myśl wspomnienia bez końca — ach! — bez końca przędzie...

Odejdź! — Oto się marzą twe piersi łabędzie...
Zniknij-że już! — Woń włosów twoich, czy woń róży?..
twój to oddech, czy cichy wiatr po letniej burzy?...
Zawrót czuję, jakgdybym przepaści krawędzie

miał przed sobą... Lecz mniejsza... Oko mi się mruży...
Chciałbym zasnąć... Przybywasz?! Dobrze. Wszak ciekawsze
sny od jawy... Przybyłaś? — niech ci mózg mój służy;

zrób zeń lutnię, lub światło od słońca jaskrawsze...
wszystko jedno! Sen niechaj zejdzie na mnie duży,
gdyż we śnie tylko, we śnie widuję cię zawsze! —

Czytaj dalej: Westchnienie - Jerzy Żuławski