Chciałbym twarz mieć dla ludzi cichą i spokojną,
wzrok pogodny i w słońce zapatrzony śmiele,
głos, jak wicher, przed którym bór się łanem ściele,
pierś jak lutnię, harmonją czystych dźwięków strojną.
Po co ludziom to wiedzieć, że pierś niby zbrojną
toczy cierpień i zwątpień tak wielkich tak wiele?
że się tarzam samotny tak często w popiele,
w głębi serca znękany straszną ducha wojną? —
Przez me zęby ściśnięte nie przejdzie głos skargi
ani łza się u świata o litość upomni:
ludziom — jeno pobudkę dzwońcie, moje wargi!
Wy — ogień wina pijcie z mej duszy kielicha
i zagrzani na słońce wznoście się ogromni —,
męty ze dna i gorycz — sam wypiję z cicha...